Radość z chwili i panika

Moją charakterystyczną cechą, jeśli można to tak nazwać, jest panikowanie w obliczu jakiegoś wyzwania/ zadania.
I myślę, że nie muszę nikogo przekonywać, że przygotowanie Światowych Dni Młodzieży, czy to w parafii, dekanacie czy diecezji nie należy do zadań prostych.
Bo oczywiście wiadomo, że nigdy nic nie będzie pewne na 100%. Nie wiadomo, czy wszyscy będą, czy każdy będzie pamiętał o swoich obowiązkach i się z nich wywiąże, czy ludzie z którymi przyjdzie współpracować będą pomocni. Wypada coś na ostatnią chwilę a ja zaczynam panikować.

Przyznam, że przygotowanie gry miejskiej dla gości z naszego miasta było nie małym wyzwaniem. I siedząc wraz z przyjaciółmi o 3 w nocy z jednej strony na prawdę miałam już dość, ale z drugiej cieszyłam się, bo wiedziałam że przez to będziemy mogli sprawić komuś radość. Po skończonej grze miejskiej mimo lekkiego a w niektórych przypadkach zdecydowanego zmęczenia wszyscy na prawdę byli pod wrażeniem. Okazało się, że w wielu punktach miłosierdzia polały się łzy, że ktoś pierwszy raz wchodził na ściankę wspinaczkową. Zabytki inowrocławskie okazały się fascynującymi miejscami a pomnik Jadwigi jak zawsze przyciągnął chętnych do pozowania z królową do zdjęć.

Podczas gry miejskiej razem z kolegą objęliśmy punkt muzyczny przy muszli koncertowej. Mając w pamięci doświadczenia z polakami, którzy czasem mają opory, żeby np. zaśpiewać coś publicznie zwłaszcza jeżeli chodzi o piosenki religijne, byłam kolejny raz bardzo zaskoczona. Bo okazało się, że niektóre grupy przychodziły z już przygotowanymi piosenkami, brali od nas gitarę pokazywali nam swoje śpiewniki. I co najważniejsze na ich ustach zawsze gościł uśmiech.

To co bardzo fascynuje mnie w różnych międzynarodowych spotkaniach młodzieży, to niesamowita jedność mimo różnicy kultur czy bariery języka. Zawsze bardzo wzrusza mnie moment mszy, która odprawiana jest w kilku językach i nawet jeśli nie wszystko jesteśmy w stanie dosłownie rozumieć, to wiemy co się dzieje i wiemy jak ważny jest to moment.

Po dwóch dniach spędzonych z pielgrzymami z Kanady i Niemiec mogę śmiało powiedzieć, że są niesamowici. Bardzo otwarci, radośni. Widać jak bardzo chcą poznać naszą kulturę. I myślę że warto ją pokazać bo reakcja gości na poloneza była nie do opisania.
Okazje się, że poznajemy nowych ludzi, spotykamy znajomych których poznaliśmy już kiedyś chociażby na taize. Możemy usiąść i nawet kiedy nie do końca znamy język porozmawiać i w jakiś sposób przekazać to co mamy na myśli. Oczywiście w tych dniach język migowy jest jednym bardziej popularnych, zaraz po języku angielskim 🙂

Cieszę się, że mogę brać udział w takim wydarzeniu i w jakiś sposób być częścią tego wszystkiego

Ot tak. nie małe, lecz wielkie rzeczy!

Dodaj komentarz